Wspomniałeś o Łukaszu Lajdamiku, który serwisuje rakiety razem z Tobą. Po co zajmują się tym dwie osoby?
To, co odróżnia serwis rakiet podczas turniejów ATP, WTA od takiego w klubie, to tempo pracy. Jest tak duże, że jedna osoba nie jest w stanie ogarnąć tego sama. W serwisie turniejowym w zasadzie nie spotyka się rakiet z pękniętym naciągiem. Zawodnicy zmieniają naciąg w kilku rakietach przed każdym meczem, gdyż zdają sobie sprawę z tego, iż naciąg szybko traci swoje właściwości, nawet bez gry.
Bez gry?
Dokładnie - leżąc i czekając w torbie. Naciągi poliestrowe potrafią w ciągu doby od naciągnięcia stracić 20 proc. z pierwotnego naprężenia. Czyli wciągamy na 25 kg, a następnego dnia, bez gry, mamy 20.
Dowiedz się więcej o właściwościach naciągów tenisowych ⟶
Sporo.
Sporo, ale prawda jest taka, że większość amatorów tego nie wyczuje. Dlatego nie jest dla nich tak istotne, czy serwis naciągnie im rakietę tuż przed grą, czy dzień wcześniej.
Dla profesjonalistów ta utrata naprężenia jest niezwykle istotna, więc część z nich chce mieć rakiety naciągnięte 1-2 godziny przed grą. Gracze mają po kilka rakiet - aby zdążyć, dobrze jak jest nas dwóch.